Mój poród naturalny
Każdego dnia ciąży mysłalam, że chciałabym żeby to było juz. Od 36 tygodnia ciąży codziennie wybierałam sobie daty np. "jutro piątek trzynastego, na pewno urodzę". Moja córeczka nie była ruchliwym dzieckiem w czasie ciąży, czułam ruchy wieczorem przed snam ale były one umiarkowane i nie codzienne. Przez kilka dni miałam wrażenie, że nie czuje... Codziennie mówiłam sobie, że nastepnego dnia pojade na izbe przyjęć, ale nie panikowałam i nie jechałam... Jednak po niedzielnej nieprzespanej nocy, coraz większch nerwach, że może to być już za chwilę stwierdziłam
-Jadę, mamo choć ze mną, bo nie chce mi się samej, a na pewno zrobią tylko ktg i do domu. nNawet nie biore torby.
Poniedziałek godzina około 11 rano, na izbie czekało dużo kobiet na planowane CC. Na recepcji załatwiłam papierologię, Ratownik Medyczny zaprowadził mnie na ktg, po czym wchodzę do gabinetu...
-Prosze się przebrać jest Pani przyjęta na patologię ciąży, profilaktycznie.
Jak ja sie mam przebrać jak ja torby nie mam? Przecież przyjechałam tylko na ktg. Dobrze, że szpital jest strichte "porodowy" o ile mogę go tak nazwać i jest przy nim sklepik z rzeczami dla matek i noworodków. Kupiłam koszulę, przebrałam się i czekam na dokumenty i zapisanie mnie na patologię. W między czasie przyjechała moja bratowa z torbą. Miałam wrażenie, że boli mnie brzuch jak na okres. Jednak bardziej byłam przejęta tym, że to moje pierwsze w życiu "zostaje Pani w szpitalu". Na patologii musiałam czekać na przyjście lekarza, ze względu na to, że było dużo cesarek. Trwaoto do 17nastej, pomijając fakt, że umierałam z głodu - czekałam. Przyszedł Pan Doktor, zaprosił na fotel, zbadał..
-No, Pani do porodu dziś, jak sie zacznie coś dziać proszę mówić.
Cooooooo? Jakiego produ, nic mi nie jest, oni chyba oszaleli. Nie dość, że ja i szpital to jeszcze mi mówi, że do porodu. Gośc sobie chyba żartuje. Ale nieomieszkałam zaptać, jak to poznam.
-Do jakiego porodu (śmiech) Skąd będe to wiedzieć?
- Niech sie Pani nie martwi, porodu Pani nie przeoczy. - te słowa sprawdziły się w 100% i chyba nigdy ich nie zapomnę.
Dostalam łóżko, zaraz ku mojej wielkiej radości była kolacja -wcale nie taka szpitalna, ładnie wyglądała i smakowała całkiem ok. Po jakiejś godzinie przyjechała moja mama, bratowa, bratanek, pełno znajomych - czułam się troche dziwnie, nie ze względu na to, że przyjechali tylko dlatego, że u innych pacjentek nie było gości. Wszyscy śmiali się, żartowali, byli pewni, że dziś urodzę. A ja? Czułam dziwny ból w dole brzucha, nie powiem, że przyjemny , czasem musiałam się az zaprzeć o ścianę, ale powiedzmy, że troszkę bardziej dający o sobie znać niż okres.
Przyjechała połozna z ktg, podłączyła (swoją drogą te pasy dookoła brzucha będę dla mnie zawsze irytującym wspomnieniem). Nie jestem lekarzem, nie znam sie na wskaźnikach ale parametry rysowały się na 25 (nie wiem czego, bo nie pamiętam) ale kiedy ktg od 18 rosło w zwyż ja już byłam przerażona. Maż mojej kolezanki był chyba bardziej przejęty ode mnie kiedy widział z korytarza jak leże na łóżku, zbliża się ta magiczna 25 czy 28 a ja robie sie jak burak i zamykam oczy, żeby to przetrwać.
Połozna odjechała ktg, znajomi wrócili do domow było kolo 21szej może deczko wcześniej. Nie da rady siedzieć na łózku, tyłek boli, ba boli on okropnie, strasznie daje o sobie znac. Zaraz chyba dostanę okres, no zawsze tak mnie boli na okres... Nie no mniej, dużo mniej. Wstaje zapieram się o łóżko, przeczekam na pewno przeczekam. Nie przeczekam, to jest coraz częstsze, biore telefon ściągam pierwszą lepszą aplikację "monitor skórczy". Chyba juz wiem, czym są skórcze przepowiadające, wystepują dokladnie co 3 lub 4 minuty na 20 sekunt, podczas których wydaje mi się ze umieram. Idę do położnych i co słyszę?
- To jeszcze chwile, proszę wziąść ciepły prysznic pewnie przejdzie.
Ok biore ciepły prysznic, nie jest zle, stoje pewnie z 40 min. Wracam do łóżka sms od mojej mamy -"no i jak tam?" -"boli strasznie" -"to Cie dopiero zaczyna boleć" - "Mamo, nie wkur.... mnie". Jestem w rozpaczy, znowu co 3 min sie zapieram, nie moge siedziec, lezeć, stać tez nie mogę. Idę do położnych po raz drugi, każą czekać, Pani Doktor robi cc... Nosz, jak mam czekać jak ja umieram, na pewno umieram. Po jakichś 30 min Pani doktor zabrała mnie do gabinetu, zbadała i z uśmiechem powiedziała -No to idziemy na porodówkę - swoją droga Pani doktor była super!
Zabrałam wszystkie swoje "bagaże" poszłysmy do windy i weszłam w magiczne miejsce ... Polożna pokazała mi moją salę porodową, kazała zdjać majtki, zostawić w lazience torbę. Usiadłam na łóżku porodowym, gdzie zostałam poinformowana o zrobieniu lewatywy
-Ale po co? nigdy nie miałam. nie wiem jak to wygląda
- Po to żeby zamiast urodzenia dziecka nie zrobiła Pani kupy. - nie miałam juz nic do powiedzenia.
Pani wzięła coś nie wiem co bo nie chciałam widzieć, kazała się wypiąc w pozycji leżącej i wpuściła do odbytu jakiś płyn, kazała go trzymać w sobie ile dam rade i udac się na toaletę , gdzie siedziałam z dobre 15, 20 min. Już widziałam na czym polega lewatywa.
Nie miałam wykupionej położnej, więc nie było jej ciągle prz mnie, chodziłam, tanczyłam, śpiewałam, bolalo niemiłosiernie co regularny czas. No nie da się tego do niczego powównać, ból przy okresie to nic to boli ze 100 razy bardziej a jeszcze chodzę. Zostałam podpięta pod ktg, te pasy to zmora mojego porodu, serio zmora. Są bardziej irytujące niż cokolwiek innego. Jest godzina około pólnocy.... Boli nie dam rady, rozwarcie za małe no umre. Proszę o znieczulenie - nie jeszcze za wcześnie. Około pierwszej przyszła Pani anestezjolog -Zrób koci grzbiet i nie możesz się ruszyć- ta zrób se sama, jak mnie boli i mam jeszcze balon, nie widzisz babo, że mnie boli, kuj to a nie gadaj - Jak sie Pani dobrze nie napręży to sie nie wkuje - ja ci zaraz dam, że sie nie wkujesz jak mnie boli, że ja umieram. No ok jakoś sie udało, pozaklejała, i zaraz zacznie działać..Powiem jedno, pierwsze pól godziny po znieczuleniu, może godzina nie jestem obiektywna, bo juz nie kontrolowałam jest najlepszym uczuciem w życiu. Boli Cie, że umierasz a nagle jest błogo, nic Ci nie dolega leżysz sobie jak dama, rarytas... Tylko... chce mi się siku, a ja nie mogę siku bo mam znieczulenie, nie ma wstawania. Super.... przestaje być super.
Siedzi ze mną jakaś babeczka, nie wiem kto to jakaś pielegniarka, nie wiem... Pyta czy czuje, że chce mi się kupe-skąd ona to wie, właśnie tak sie czuje.. Pani poinformowała mnie, że to bedzie się nasilać. Kilkanaśie minut minęło. Leże juz nie jak dama bo czuje, że boli. Najgorsze uczucie? Kiedy boli jak............. i polożna na skórczu wkłada palce, ba żeby tylko palce całą rękę we mnie a ja czuje, że umieram po raz setny ale to najgorszy z wszystkich bóli, to nie boli to rozsadza, jest nagorszym uczuciem świata skórcz+ ręka połoznej włożona do Twojej pochwy, nie ma nic gorszego, serio !
Ciągle słysze, że rozwarcie na 3 palce, potem na 5...
-przyj - biore oddech i wypuszczam- przyj mówie, co Ty robisz- biore odech i wypuszczam
-Nie dam rady, boli, ałaaaaaaa, mamo, nie wtrzymam, nie dam rady... Mogę wodę? - biorę butelkę i zamiast pić polewam się nią, wydaje mi się, że prznosi mi to ulgę.
-Ałaaaaaaa, mamo, booooli, nie dam rady, jezu, nie dam rady, nie dam rady - powtarzam jak mantre
I znowu skórcz i magiczna ręka położnej, umieram, czy ona musi to robić? Nie wie, że mnie to boli najbardziej na świecie, że zaraz umrę?
Polożna idzie do tych swoich magicznych półek, bierze kitel, który wygląda jak worek, zakłada go na siebie, bierze wózek przyjeżdza nim pode mnie
- Ale ja jeszcze nie urodze, to tak boli, ja nie dam rady...
- Nie będziesz rodzić całą noc, ja ide poród odbierac, rodzisz tylko przyj dziewczyno!
No i nadal biore powietrze i wypuszczam- skąd mam wiedzieć jak sie prze? Nie chodziłam na żadną szkołę rodzenia.... Powoli powoli zaczynam ogarniać, generalnie chodzi o to, w tym całym parciu żeby sie tak zaprzeć- dosłownie tak jakbyś siedziała na toalecie i robiła kupe a nie mogła jej zrobić i musiala mocno sie zapierać- tak to jest najlepsze wytlumaczenie parcia. No to już ogarniam, pre... Ale nie nie dam rady, to tak boli... Polożna znowu pcha ręce
- Widać głowkę? - nie wiem dlaczego ale ubzdurałam sobie, że jak będzie widać główkę to już prawie koniec
- Nie widać, ale już jest blizko, zaprzyj sie mocno, ile dasz rady, przyj póki znieczulenie działa,
Polozna po prawej stronie, Pani doktor po lewej, jedna trzyma jedna noge, drugą, zjechałam z tego łózka, każą mi się poprawić, ale nie dam rady, nie mam siły. O rety boli, dobra preeee preeee preee dre sie jak głupia, nie jeszcze nie, znowu dam rade zapre sie, musze urodzić bo zaraz umre . Preee pree pree z całej pary, cala mokra, nie ogarniam nic
-Przyj, dalej dziewczyno dasz rade, widze główke, dasz rade, ślicznie, mocno i kończymy- motywuje Pani doktor
Polożna bierze jakieś przyżady coś tam se robi, ale nie mam pojęcia co, bo nie kontroluje (teraz wiem, nacina) i preeeeeeeeeeeeee preeee .
-Jest główka, szybko przyj, przyj szybko. Dobrze, jeszcze raz szybko. Jest, mam. -Pokazuje mi z daleka dziecko, odpląo.towywując pępowinę, która była opokręcona 2 razy, jednak na szczęście nie mocno.
-Dziewczynka? - nie wiem dlaczego, ale to było moje pierwsze pytanie - tak dziewczynka roześmiały się obie.
-3:40 godzina urodzenia - ktoś coś mówi.
Nic mnie nie boli, juz nie pamiętam o bólu jest super, w ogóle to mnie coś bolalo? Jest super, urodziłam! Widzę ją, z pępowiną została mi połozona na piers na dosłownie minutkę
-54 cm, 9 pkt jeden odjęty za kolor skóry - słysze w dali drugą położną
-Zaraz urodzisz łożysko - informuje połozna
- Sama se urodzisz - moja ochota i sila była wyrazona w jednym krótkim zdaniu.
- Nie stresuj sie, to juz bajka.
No miała kobieta racje, tego już nawet nie czułam, tak jakby "samo" ze mnie wyszło.
Mała leży już na mojej piersi, widze ją, a raczej tylko jej włosy i głowę ale jest śliczna, cudna i wspaniała, nic mnie nie boli i znów myśle , że ten ból to tylko moje wyobrażenie, i wcale nic mnie nie bolało bo przecież jest cudnie. Pani polożna zabiera Małą by ja ubrać a Pani doktor zaszwa mnie. Przy szyciu troszkę piecze, Pani doktor czymś pryska chyba znieczuleniem i szyje, ale mam zamknięte oczy, nie chce patrzeć, jestem zmęczona. Jestem zaszyta, przychodzi Pani salowa, obmwa łóżko porodowe, zostaje ono złózone z pozycji rozkraczonej (a własnie pozcja rozkraczona łóżka tylko przy szyciu, przy porodzie lezałam na łóżku w pozycji wpółleżacej bez rozłozonych podnóżek) do pozycji półeżacej, podkladaja mi podklady poporowowe, i przykrywają kołdrą) Proszę o telefon i wodę. Mała pojechała na badania, zaraz wróci, dzwonię do mamy. Nie, nie będę spała, facebook w dłoń i spam do znajomych widomości, że urodziłam. Wiem, nie byłó to jakieś mądre, ale adrenalina byla jeszcze we mnie.
Innym razem opisze pierwsze dni po porodzie. :)